poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział V

W pomieszczeniu było ciemno, widział jakieś pajęczyny i kawałki stłuczonego szkła leżącego na ziemi. Miejsce to było wrogie i zaklęte, niecodzienne mu. Był tam sam. Słyszał jakieś nieznajome odgłosy, jak z jakiegoś strasznego koszmaru, lecz to było prawdą. Nie wiedział jak się z tamtąd wydostać. Szukał jakiś drzwi ale nie mógł nigdzie ich znaleźć. Cały czas zadawał sobie pytania {Dlaczego ja jej zaufałem? Wydawała się być normalną dziewczyną i taką była.. Nie wiem, co jej się stało, ale to napewno nie ona, to jakiś siedzący w niej demon..} - mówiąc to, siedział w kącie i płakał rzewliwie jak małe dziecko. Po chwili usłyszał jakiś wysoki ton. -
Byłam inna, do czasu, aż coś we mnie weszło..- usłyszał wyraźnie mówiący do niego głos zmieniony Emily..   -Co się dokładnie stało?.. - zapytał wystraszony chłopak.
-Ostatniego wieczoru, opętało mnie coś, od tamtego czasu nie jestem sobą, przez chwilę mówię swoim głosem, po jakimś czasie zamieniam się w zgorzkniałą jędzę i wampirzycę. Musisz coś zrobić, to .... (i już nie dokończyła, demon opętał w tej samej chwili dziewczynę, wrzeszczała, jęczała do czasu, aż umilkł jej głos). Chłopak siedząc tak w kącie, zapukał w ścianę i znalazł tajne przejście do świata żywych. Miał na sobie przemoczone i potargane wczorajsze ubranie. Nie wiedział, co się z nim stało, dlaczego tak wygląda. Wszedł do tajnego przejścia, wiódł on przez tajemniczy korytarz, był dosyć krótki, gdy go opuścił, znalazł się niedaleko swojego domu. Zdziwił się, bo nigdy nie widział takich dziwnych rzeczy, to wszystko istniało w jego wyobraźni. Kiedy się obudził, leżał niedaleko domu Emily, w starym, opuszczonym domu. Ciało spoczywało na zimnej posadzce, obrócił się w tył i zobaczył postać w czarnej pelerynie. Wystraszył się krzycząc {Gdzie ja jestem?! Kim do cholery jesteś?!}.. W tej samej chwili powstał i odsunął się w stronę ściany.
-Nie bój się to ja Emily..- odpowiedziała czarna postać zimnym głosem.
-Nie wierzę Ci! Co zrobiłaś z moją ukochaną dziewczyną?! Odpowiadaj! - krzyknął zły Mark.
-Bez obawy, jest w środku mnie, mózg jest ten sam, ciało to tylko rzecz umowna.
-O co do cholery ci chodzi?! Gdzie jest Emily!!
-Jest w tamtym pomieszczeniu za mną, jesteśmy jak dwie krople wody, podobne, tylko, że od teraz będziesz moją przynętą.
-Oddaj mi ją!
- Nie ruszaj się! Jestem zdolna do obrony, jeden ruch i znikasz..
-Mówię Ci, pokaż mi ją, że żyje, a wtedy możesz mnie zabić.
-Nie to zbyt proste. Nie tak nad tym rozmyślałam..
-Błagam, pokaż Emily.
Ze starych, skrzypiących drzwi wyszła jego Emily. Była w brudnej, zakrwawionej sukience. Nogi miała posiniaczone, a z ust leciała krew. Włosy jak liście na wietrze, niesforne. Chłopak, gdy zobaczył swoją ukochaną, zaczął rozpaczliwie płakać z tęsknoty i bólu serca na widok tak wyczerpanej Emily. 




Gdy podbiegł do niej, przytulił ją najmocniej jak umiał, powiedział do niej szeptem:
-Kochanie, musimy z tąd uciec, wiedziałem, że to nie Ty byłaś tą dziewczyną.
-Ale Mark... Ja nie umiem się od niej uwolnić, zawsze już będę prześladowana.
- Nie, nie będziesz , nie pozwolę aby ktoś Cię ranił- wyjął z kieszeni latarkę Emily i skierował rażące światło na zjawę.Trzymał przez chwilę, nagle stała się wielka jasność, Emily i Mark oślepił bardzo rażący promień blasku światła. Oniemieli, zjawa, która stwarzała im problemy zaczęła się palić.
Spaliła się i wtedy zniknęły ich problemy.Wyszli z nieprzyjaznego domu i poszli w stronę alejki.


Była piękna pogoda, świeciło słońce, a z daleka było słychać ćwierkot ptaków. Chłopak złapał ze szczęścia swoją dziewczynę za rękę, szli tak w brudnych ubraniach zmęczeni, ale szczęśliwi, że minęły ich problemy. Poszli do domu Emily, tam umyli się i przebrali w czyste ubrania. Oglądali wspólnie TV, następnie dziewczyna przygotowywała obiad, gdy już zrobiła usiedli wspólnie przy stole i zjedli posiłek. Chwilę rozmawiali przy ciepłej herbacie malinowej.
-Na prawdę martwiłem się o Ciebie, od samego początku wiedziałem, że to nie Ty. Nie rozmawiajmy już o tym. Było, minęło i dobrze. -powiedział szczęśliwy chłopak. Nagle zadzwonił telefon.. Mark odebrał. Po drugiej stronie usłyszał głos zmartwionej matki
-Synku, gdzie jesteś? Martwimy się z tatą o Ciebie, od wczoraj nie dajesz znaku życia.
-Przepraszam mamo, zasiedziałem się u kumpla. Będę niedługo! Odłożył słuchawkę. Zaciekawiona dziewczyna zapytała:
-Kto dzwonił? ..
- A no mama, będę leciał Kochanie.
-Już? Nawet nie porozmawialiśmy..
-No wybacz, zadzwonię do Ciebie wieczorem i  porozmawiamy- pocałował ją w policzek, po czym wyszedł i szedł w stronę alejki. Ukochana zdążyła mu jeszcze pomachać przez okno.. Położyła się na kanapie, włożyła słuchawki i usnęła słuchając tej piosenki                                                         {...}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz