sobota, 9 marca 2013

Rozdział II


Kiedy dziewczyna obudziła się był już mgielny, słoneczny poranek.  Zapomniała, dlaczego przebywa w lesie, ale nagle w jej głowie pojawił się cały obraz wieczornych zdarzeń. Nadal nie miała żadnego kontaktu z Markiem. Wstała i poszła w stronę swojego domu. Była rosa. Dziewczyna zastanawiała się bardzo poważnie, dlaczego jej przyjaciel ciągle ją opuszczał. Nie wiedziała, dlaczego tak jest. Myślała, że łączy ich wielka przyjaźń, a on tak postępował... Nie mogła zebrać myśli. Wchodząc do domu na schodach zobaczyła pewną kartkę, podeszła bliżej i przeczytała "Jestem niedaleko Twojego domu". Dziewczyna zdziwiła się, bo koło jej domu były pustki, najbliżej jej domu znajdował się stary, opuszczony cmentarz. Emily zmartwiła się.
-O co tu chodzi? Może jest na cmentarzu..- pomyślała. Pójdę więc tam, może coś odnajdę. 
Wzięła kartkę i podążała w stronę tego miejsca. Gdy tak szla wiatr kołysał jej włosy, a serce biło coraz szybciej. Nie wiedziała, dlaczego Mark zostawił jej tą kartkę. Była pewna, że to jego pismo. Na widok cmentarza znieruchomiała. Bardzo bała się tamtego miejsca, nie wpływał dobrze na jej wyobraźnię. Podeszła bliżej nieznanego grobu i uklękła. Nagle w oddali zobaczyła naświetloną od promieni słońca postać. Pod dziewczyną ugięły się nogi. Postanowiła podejść bliżej, gdy tak podeszła zapytała nieznanej istoty:
-Kim jesteś i co robisz w tak nieprzyjaznym miejscu?
-Modlę się, to zawsze pomaga... 
Po głosie Emily stwierdziła, że tą postacią jest staruszek. Chciała się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, zapytała go:
-Wie pan może coś na temat mojego przyjaciela ?
-Słyszałem, że ostatnio było tu porwanie, ale dokładnie nie wiem co się stało. Tu często pojawiały się jakieś zagadki. Nikt jeszcze tego nie zdołał rozwiązać..
-Ale jak to nikt nie zdołał tego rozwiązać? Przecież zagadka jest prosta, wystarczy tylko trochę chęci i pracy.
-To nie takie łatwe jak Ci się wydaje dziewczynko. Zaczęło się od tego, że 2 lata temu wchodząc do domu znalazłem martwego kota na dywanie, potem powieszonego szczura, a jeszcze potem odgłosy w nocy. Moja żona na widok zamordowanego kota, który był jej przyjacielem wylądowała w szpitalu, gdy było już lepiej, to coś sprawiło, że jej stan zaczął się pogarszać, a ja nie mogłem nic zrobić, teraz jej tu ze mną nie ma i mogę przyjść do niej tylko w to miejsce.- pokazał palcem.
-O Boże, te zdarzenia są jak z horroru, które oglądałam w filmach, na żywo jest to bardzo poważna sprawa. Wróci pan ze mną? Boję się trochę tej okolicy.
-Tak, właśnie miałem iść. Opowiesz mi o sobie moja droga damo? 
-Więc nazywam się Emily Hullson, mieszkam niedaleko stąd, moi rodzice zginęli, gdy byłam mała, mieszkałam z babcią, ale ona porzuciła mnie mając 14 lat, do tej pory radze sobie sama.
-Przykre, to co mówisz. Może mógłbym panience jakoś pomóc?
-Nie dziękuję, daję sobię radę. Chciałabym bardzo znaleźć przyjaciela, mogłabym liczyć na pańską pomoc?
-Postaram się najmocniej.
Dziewczyna podziękowała i udała się do swojego domu. W tej samej minucie zadzwonił telefon. Odezwał się Mark krzyczał, że został porwany.
-Mark gdzie jestes?! Odpowiedz!!! - krzyczała płacząca Emily.
-Jestem tam za aleją w lesie, przyjdź natychmiast!
Nic więcej nie usłyszała tylko sygnał przerwanej rozmowy PIP PIP PIP... Ubrała się najszybciej jak umiała, zakluczyła dom i pobiegła co sił do lasu. Zobaczyła go związanego przy drzewie.
-Tam jest nóż, tnij póki nikogo nie ma!
Przecięła pętlę i poczuła w tym samym czasie mocne uderzenie w głowę. Zemdlała... W tej samej chwili Mark pełen złości i rozpaczy chwycił za nóż i wbił go prosto w brzuch napastnika. Wziął Emily na ręcę i biegł co sił. Bandyta zdołał jeszcze kulawo biec, ale cios był ostry i padł na twarz.
-Emily! Ocknij się proszę! - płakał nad dziewczyną przyjaciel.
Znalazł w kieszeni chustkę, namoczył ją i okładał jej głowę. Otwierała i mrużyła oczami, coś pomrukiwała. Cały czas słuchał jej uderzeń serca. Były wyczuwalne. Złapał ją za ramię i zapytał:         -Skarbie wszystko w porządku?
Otwarła oczy i spojrzała na niego, odpowiedziała po cichu tak.
 -Możesz wstać?.
-Chyba tak- odparła.
Pomógł jej się podnieść, chwycił pod rękę i prowadził powoli w stronę alejki.
-Martwiłem się o Ciebie, chciałem zadzwonić ale on mnie pilnował, żebym nic nie robił. Bałem się, że zginę. Powiedział, że dzisiaj dokona czegoś szczególnego, ale mu się nie udało! - uśmiechnął się i pocałował namiętnie dziewczynę. Jesteś taka piękna- odrzekł, patrząc w oczy Emily.
-Nigdy bym nie pomyślała, że zakochasz się we mnie, od lat byliśmy przyjaciółmi, nie lepiej było by być dalej nimi?
-Nie chcesz spróbować? Byłoby wspaniale, ale jeśli nie chcesz nie będę się narzucał..
Szedł dalej i patrzył pod nogi. Dziewczyna odrzekła po chwili namysłu:
-Pewnie, że chcę..
-Naprawdę? Nie żartujesz? - ucieszył się chłopak.
-Nie śmiałabym nawet.
Przytulił czule dziewczynę, położył ręce na jej policzkach i powiedział:
-Kocham Cię, zawsze marzyłem o tej chwili.
-Ja też Cię Kocham Mark - pocałowali się. Szli dalej przez aleję i rozmawiali o minionym dniu..





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz