piątek, 8 marca 2013

Rozdział I

"Nieskazitelna przyjaźń." 
Przyjaciele od lat. Mieszkali daleko od miasta przy jednym z najstraszniejszych lasów w okolicy. Domek był mały, ale dla nich wystarczający. Chodzili do jednej szkoły. Rano zawsze wychodzili razem, wracali również w swoim towarzystwie. Ludzie ich nie lubili, patrzyli na nich z góry, obrażali. Zawsze trzymali się razem. Byli wrogo nastawieni do świata, ale nigdy do siebie. Pewnego dnia chłopak z nią nie wrócił, nie wiedziała co się z nim dzieje, bo nie chodzili do jednej klasy. Nie mogła się do niego dodzwonić. Była poddenerwowana. Nie wiedziala dlaczego w tak szybkim czasie stracil z nia kontakt. Dziewczyna w glebi duszy tesknila za nim i bala sie isc sama, bo byl juz pozny wieczor. Dzwonila do niego dalej, ale nie odbieral. Postanowila pojsc sama w nocy do domu. Szła ciemną uliczką prosto do domu. Otworzyła drzwi i weszła do środka. W domu było cicho, zimno i pusto, tak bez niego. Zapaliła światło w kuchni. Zrobiła sobie kolacje i włączyła telewizor, dalej próbując się dodzwonić do chłopaka. Oglądając telewizję przysnęła. Gdy tak spała, miała sen , że wrócił jej przyjaciel i poszli wspolnie do kina na seans "Mroczni". Gdy tak wspolnie siedzieli w kinie i zajadali popcorn , Mark dotknal ja za reke , lecz zawstydzony powiedział do siebie w duszy "to tylko sen...". Emily zapytala zdziwionym glosem: 
- Czy cos sie stalo Mark?
Jednak on tylko kiwnął głową na znak , że wszystko jest w porządku. Wtedy nagle obudziła się Emily i zobaczyła w drzwiach zacienioną postać, była dosyć wysoka , lecz twarzy nie widziała. Zaczęła się bać, wdrapywała ostatnie resztki paznokci w fotel i oniemiała. Postać zbliżała się wolnym krokiem, gdy podeszła już bliżej zdjęła kaptur. Dziewczyna z zachwytu poznala , ze to jej przyjaciel Mark i chwyciła go za rękę mówiąc:
- Ty żyjesz ! Tak bardzo się o Ciebie martwiłam, gdzie się podziewałeś?
-Wybacz przyjaciółko, musiałem przemyslec sobie kilka spraw, nie chcialem Cię opuszczać, ale coś mnie do tego zmusiło.


Usiedli razem na kanapie i zaczęli rozmawiać. Minęło pare godzin a oni nadal rozmawiali. Emily zapytała czy chce coś zjeść. Jednak Mark odparł tylko, że nie jest głodny. Zbliżała się już 12, Mark poszedł do swojego domu i podziękował za wspólnie spędzony wieczór. Emily robiła porządki w domu, było w nim bardzo dużo pajęczyn, nie przypominała sobie kiedy ostatnio sprzątała w mieszkaniu. Po około 2 godzinnej pracy, zadzwoniła do Mark'a. Powiedziała mu o swoich pracach i zapytała, czy nie chciałby wyjść z nią wieczorem, gdzieś na miasto. Chłopak zgodził się oczywiście. Emily była jak jego siostra, wszędzie wspólnie chodzili, spędzali czas, nie wyobrażał sobie dnia bez niej, bo od dzieciństwa tak postępowali. Koło godziny 20:00 Mark przyszedł do Emily i na przywitanie pocałował ją delikatnie w usta. Dziewczyna zdziwiła się, że ją pocałował. Zawsze mówił poprostu cześć lub przytulił ją, a tu takie coś... Dodał mówiąc:
- To co idziemy? Jesteś gotowa?
-Tak- odpowiedziała.
Ubrała trampki i zakluczyła dom. Szli przez ciemną aleje, w oddali drzewa wydawały się stać jak potężne, uzbrojone potwory.
-Nie zimno Ci? - zapytał Mark.
-Nie coś Ty, jest ok. A co Ty tak ostatnio martwisz się o mnie?
- A czemu miałbym się nie martwić?..
Szli dalej, byli już daleko od domu, minęli aleje i weszli w głąb lasu. Było ciemno, nie było nic widać, Emily znalazła jednak latarkę w kieszeni kurtki. Niestety... Nie pomogło to nic, bo po chwili zgasła. O kurczę, chyba wysiadła bateria...
-No to mamy pecha Mark. MARK!!! ... MARK!!! Gdzie jesteś?!
Niestety go już nie było. Płakała rzewliwie, biegnąc nerwowo w przód, potem zawróciła i pobiegła za siebie. Zapodział się jak kamień w wodzie. Płakała nadal, tylko echo odpowiadało na jej pytania. Nagle usłyszała ciche skradanie się zza drzew, nie wiedziała z której strony to coś idzie, bo latarka nie działała. Zaczęła uciekać w stronę przebijającego się światła księżyca, schowała się w jakimś pieniu i przeczekała, aż "to coś" sobie pójdzie. Znużona , zziębła i przelana łzami usnęła...

1 komentarz: