wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział X


Oczami Emily:
|Ranek zbudził nas bardzo wcześnie. Było jasno, a słońce przedostawało się do pokoju przez żaluzje. Postanowiłam wstać, obróciłam się za siebie ale Marka już nie było. Westchnęłam i pomyślałam, że pewnie poszedł na spacer do parku jak codziennie z rana. Wstałam z łóżka, podeszłam do okna i odsłoniłam żaluzje. Był piękny poranek, dawno takiego nie było. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Potem ubrałam miętowe rurki i jaskrawo żółty podkoszulek. Ułożyłam włosy w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Po godzinie już byłam gotowa. Zrobiłam naleśniki i ciepłe kakao, gdy już zjadłam zadzwoniłam do Marka. Po chwili odebrał i powiedział, że jest przed hotelem. Narzuciłam na siebie kurtkę jeansową i wyszłam, zakluczając mieszkanie za sobą. Mark stał przed drzwiami  i czekał na mnie, widziałam go już z daleka.|
-Witaj skarbie, nie chciałem Ciebie budzić, bo naprawdę wczoraj byłaś zmęczona.
-Wporządku, nic się nie stało. Ciekawiło mnie to, gdzie jesteś ale widzę, że szybko się dowiedziałam. - {mówiąc to uśmiechnęłam się}
-No to już nie musisz zgadywać gdzie jestem.. Wiesz, dzisiaj już wracamy, szybko zleciał nam ten tydzień. Mogę o coś zapytać?
-No szybko zleciało, a było tak fajnie! Jasne, że możesz, a o co chodzi?
-Bo pomyślałem, że może zamieszkasz u mnie.. Na górze są dwa wolne pokoje, jeden mogłabyś zająć Ty, a drugi ja. Dzwonili do mnie rodzice i coś wspominali , że chcą wyjechać na Majorkę. Mama wspominała coś o mieszkaniu, podobno ojciec zamierza kupić. Myślę, że razem super by nam się mieszkało, co Ty na to?
-Eee... {Emily jeszcze przez chwilę stała wryta i nie wiedziała, co ma powiedzieć}...
-No powiedz coś. Odpowiada Ci to?
-No byłoby super, ale wiesz, że nie chcę sprawiać problemu.
-Ty i problem? Nie żartuj, będzie wspaniale!
-No ok, a co będzie z moim domem?
-Jak chcesz, to możemy sprzedać go albo wynająć komuś.
-Mi to odpowiada. {ucieszyła się i spojrzała mu w oczy}
-To chodźmy się pakować. {powiedział Mark i złapał ją za rękę}
-No ok, jeszcze tylko zadzwonie do Alice. Poczekasz? 
-Jasne kotku. {odparł Mark i poszedł usiąść na ławkę}.
Emily złapała za telefon i wpisała numer Alice, dzwoniła, gdy po chwili usłyszała głos Alice:
-Tak, słucham?
-Hej Alice! Możesz rozmawiać? :)
-Oo, cześć Emily! Jasne, że mogę. Coś się stało?
-No w sumie to nie, tylko my już dzisiaj wyjeżdżamy o 13:00 i chciałam do Ciebie zadzwonić. Może wpadniesz do nas na chwilę? Porozmawiałybyśmy, bo jeszcze kilka godzin nam zostało do wyjazdu.
-Oczywiście, już lecę kochana! Do zobaczenia! 
-Czekam na Ciebie już. Pa kochana! {usłyszała tylko sygnał zakończonej rozmowy}.
-Mark! Chodź tu szybko! Rozmawiałam z Alice i ona do nas zaraz przyjdzie. Chodź posprzątamy trochę w mieszkaniu.
-No to chodźmy. A o której przyjdzie?
-Mówiła, że niebawem...
Poszli szybkim krokiem do mieszkania i zaczęli ogarniać. Po 30 minutach było już czysto. Po chwili usłyszeli dzwonek do drzwi. Za drzwiami stała Alice. Była ubrana w fioletowe legginsy i pomarańczową sukienkę.

-Hej kochani! {powiedziała Alice}
-Cześć kochana {powitała ją Emily i przytuliła w wejściu}
Po chwili odparł chłopak z kuchni:
-Hej! Chcesz coś do picia?
-Możesz zrobić capuccino.
-Ok, już się robi, a Emily co chcesz?
-Ja...Może herbatę jagodową.
Usiadły razem przy stole i rozmawiały.
-To mówisz , że już dzisiaj wracacie tak? 
-No już tydzień minął, wracamy do domu. Fajnie było ale się skończyło. {zaśmiała się}
-Może się spotkamy jakoś, podałabyś mi adres?
-Jasne. {spisała jej na kartce adres i podsunęła na stole}
-Ok, dzięki. Schowam, póki nie zapomnę. Heh.
Rozmowa trwała z 2 h. Wspólnie powspominały dawne czasy, czas minął im bardzo przyjemnie. Nawet Mark więcej rozmawiał, niż ostatnio.
-Dobra ja będę się zbierała, bo wy niedługo też jedziecie. Mam nadzieję, że odwiedzę was w domu. 
- No jasne, musisz nas odwiedzić. {rozpromieniała}
Przyjaciółki pożegnały się , Mark podał Alice rękę na pożegnanie, po czym wyszła...
-Kochanie, już po 12. Musimy się pakować...
Spakowali swoje rzeczy do walizek, potem Mark wyniósł je do samochodu. Posprzątali w mieszkaniu. I wyszli, dziękując za miło spędzony tydzień w hotelu pracownikom. Pożegnali się i weszli do samochodu.
-No i jak kochanie podobało Ci się?
-Tak bardzo, dziękuję Ci za ten cudowny prezent. {pocałowała go w usta}.
Jechali już, omijali właśnie hotel. Chłopak włączył po cichu radio i jechali tak przez lasy i pagórki..


1 komentarz:

  1. "Wychowana na skraju biedoty, zarabiała na siebie i rodziców. Los nie przeznaczył jej kolorowego życia. Zwłaszcza, że w wieku siedemnastu lat straciła ojca i matkę. Zmarli podczas wypadku samochodowego, zostawili ją bez pożegnania, a ona tylko cierpiała. Przez rok mieszkała z ciotką w Londynie, jednak za dużo złego przeszła w tym mieście by móc w nim zostać na jeszcze kilka lat. Postanowiła przeprowadzić się do Chicago, gdzie z całego serca zapragnęła rozpocząć nowe życie...Kto wie, może lepsze? Tylko co będzie jeśli cokolwiek się skomplikuje? Czy wystarczająco słaba psychika Mia doprowadzi ją do krytycznego stanu? Nie wiesz tego..."
    Ale jeśli chcesz się dowiedzieć zapraszam na nowo otwartego bloga, gdzie na razie jest tylko prolog :
    http://battle-of-destiny.blogspot.com/
    Pozdrawiam cię, Mia ♥

    OdpowiedzUsuń